Strony

niedziela, 17 kwietnia 2016

Zawsze przy mnie bądź

-Czego chcesz.-Warknęła Clary.
-Nie możesz ze mną porozmawiać do bardzo ważne.
-Proszę ojcze i Jonathanie zostawicie nas na chwile sami to bardzo ważne.
-Dobra ale jak coś ci zrobi wiesz jaki mam numer.-Odparł Jonathan
-To słucham.
-Clary nie widzisz co się z tobą stało ojciec tobą omotał a ty wykonujesz wszystkie jego zadania, on jest potworem.-Jace pierwszy raz odkąd Clary go poznała powiedział to oficjalnym tonem.
-Mój ojciec nie jest potworem!Kocham go  dzięki niemu moje życie stało się lepsze  i nie jestem zwykłą nudną szesnastolatką jestem kimś więcej.
-Co się z tobą stało? Naprawdę jesteś taka sama jak Jonathan i Valentine?
-Robią to co słuszne.
-Zamierzasz całe życie spełnić z Jonathanem ? Z bratem który nie umie  kochać tylko pożądać, on nie jest człowiekiem.
-Dla mnie jest człowiekiem kocha mnie wiem to!-Krzyknęła Clary.
Nagle poczuła że Jace ją przyciągnął do siebie . Clary chciała krzyczeć ale nie zrobiła tego. Kochała go  a on ją. Mówiła sobie:
-Ale co z Jonathanem jak on zareaguje?
Jace musnął lekko w usta Clary był bardzo delikatny. Szepnął jej do ucha:
-Kocham cię Clary i wiem że ty mnie też kochasz  nie musisz z nimi zostać choć ze mną do matki
 do przyjaciół.
Coś w Clary  pękło może nie potrafiła być tak silna jak jej brat lub ojciec nie będzie nigdy  tacy jak oni. Objęła Jacea najmocniej jak mogła i całowała go  chciała żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.
-Masz racje kocham cie. Cały czas o kimś myślałam i teraz wiem że to o tobie.

Nagle za drzewa wyskoczył Jonathan z lśniącym mieczem serafickim.
-Jak śmiesz ty nic nie warty  gnoju uwodzić moją siostrę.-Syknął Jonathan 
-Nie  wygrasz teraz ja jestem silniejszy  Clary dodaje mi siły.-Jace krzywo się uśmiechnął.
Clary dostała wyrzuty sumienia wiedziała  że kiedyś będzie musiała wybrać któregoś z ich dwóch a obu kochała tak samo.
-Dosyć tego Jonathanie nie miałeś mnie podsłuchiwać a ty Jace nie podpuszczaj go.
-Przepraszam Clary ale wiedziałam że ten pierdoła będzie chciała cie wykorzystać!
-Nie wykorzystał mnie , chciałam tego.
Jonathana zamurowało jego oczy poszarzały . Odparł  z niechęcią:
-Masz racje Clary wystarczy na przyszły raz nie puszcze cie nigdzie z nim.
Clary przewróciła oczami.
-Chodźmy już.
Clary szła  bez słowa z Jonathanem który wyraźnie udawał że jej nie widzi.
- Czemu mi to zrobiłaś  źle ci ze mną było?
Clary złapała Jonathana za pierś.
- To nie twoja wina to się stało tak niespodziewanie wybacz.
-Clary ja cię kocham zawsze ci wybaczę .
-Gdzie teraz idziemy?
- Będziemy wzywać demony, niezła zabawa co? -Jonathan lekko się zaśmiał.

piątek, 8 kwietnia 2016

Nigdy cie nie zostawię.

Clary z otwartymi ustami przyglądała się Jonathanowi  który właśnie się obudził i posłał jej  szeroki uśmiech. Do pokoju nagle wszedł Valentine:
-Przepraszam że wam przeszkadzam ale nie możemy tracić czasu znaleźli naszą kryjówkę a my musimy się rozprawić z Jocelyn.-Mówił to bardzo spokojnym tonem starając się na nich nie patrzeć w tej niezręcznej sytuacji.
-Clary weź to strój bojowy twojej matki.
-Dziękuje.-Clary nie mogła przestać myśleć o tym stroju, jej matka naprawdę kiedyś taki nosiła?
Valentine wyszedł Clary założyła strój i włożyła  dwa serafickie noże.
-Pięknie wyglądasz.-Powiedział Jonathan
-Dzięki ty też dobrze wyglądasz.-Jonathan miał podobny strój.
Przecisnęli się na zewnątrz gdzie czekał na nich ojciec.
- Ojcze nie idziemy  bez żadnego uzbrojenia ?.-Spytała Clary.
-Nie.Oni się tego spodziewają że będziemy mieli wojsko,  a my ich zaskoczymy.
Droga  nie była zbyt długa po godzinie znaleźli się w ciemnym lesie gdzie   nieopodal stał Jace z resztą grupy. Clary zauważyła Jocelyn  Luka i Simona. Co oni tu robili? Przecież byli normalnymi ludźmi.
-Znowu się spotykamy.-Rzucił złośliwe Jonathan.
-Nie cieszysz się?Ja na to długo czekałem.-Odparł z sarkazmem Jace.
Clary znowu go zobaczyła , Jacea jego spojrzenie było  zwrócone ku niej i przyglądał  jej się uważnie. Clary z zdenerwowania kurczowo złapała Jonathana za rękę co jak było widać spodobało mu się.
-Lucianie widać że  nie tylko tobą wstrząsnęło zniknięcie Clary  sprowadziłeś sobie nowego wilkołaka.-Valentine pogardliwie pokazał na Simona.
-Simon o co w tym chodzi!Krzyknęła Clary.
-Długa historia chciałem cię chronić a czułem że coś dziwnego się z tobą dzieję usłyszałem z plotek że Luke jest wilkołakiem nie wierzyłem w to ale to wszystko prawda. Poprosiłem  go żeby mnie przemienił niechętnie to zrobił ale się zgodził.Zrobiłem to tylko dla ciebie.
-Nie zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania nadal jesteś taki głupi.-Valentine odchrząknął.
-Nie zamierzamy z wami walczyć potrzebujemy tylko jej.- wzkazał  na Jocelyn.
-Nigdzie z tobą nie idę. Mogę prędzej umrzeć niż z tobą iść!Clary  kochanie,masz jeszcze szanse zostań ze mną.-Mówiła to błagalnym tonem Jocelyn.
-Od momentu kiedy mnie zostawiłaś nie jesteś moją matką!-Clary serce biło jak kowadło widziała wyraz twarzy Jacea jego złote oczy.
-Wasz problem ostrzegam  nie znajdziecie mojej litości.-Wyrecytował Valentine.
W tym momencie Jace przyłożył nóż do twarzy Valentina.
-Nigdzie się stąd nie ruszysz.-Powiedział przez zęby Jace
-Nie bądź tego taki pewien Jace Heronalde, mój syn jest doskonałym nocnym łowcą.
W ułamku  sekundy Clary powaliła na ziemie Jacea.
-Jeśli coś mu kiedykolwiek zrobisz zabije  cię!
- Widzę że tatuś nieźle cie szkoli.-Mrugnął do niej Jace. Clary posłała mu złośliwe spojrzenie.
Jace szepnął Clary do ucha: 
-Musimy pogadać.
-Nie mamy o czym.-Clary przewróciła oczami.
-Nie wiesz co robisz twój ojciec to szaleniec.
-Dobra czego chcesz?




poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Miłość sama cię dopadnie

Clarissa stała i przez dłuższą chwile nic nie mówiła . Nadal mocno trzymała za rękę Jonathana który patrzył na nią jak na anioła zresztą ona na  niego też. Nie mogła tego zrozumieć że tak bardzo kocha  swojego brata kiedy to się stało ?
Wreszcie przemówił donośnym głosem Valentine:
- A może chcesz porozmawiać  ze swoją matką właśnie podałem jej odtrutkę , mam nadzieję że zostanie z  nami. -Ostatnie słowa mocniej zaakcentował.
Clary zupełnie o niej zapomniała i już nie tęskniła coś w niej pękło.
-Dziękuje ci ojcze. - Nie wiedziała co ma zrobić więc przytuliła się do ojca .
Valentine przyciągnął Jonathana  do uścisku.
-Ty też powinieneś z nią porozmawiać Jonathanie.
Oczy Jonathana błysnęły.
Weszli do sypialni gdzie powoli wracała do siebie Jocelyn.
- Clary? Gdzie jesteśmy?-Spytała nieco jeszcze we śnie  matka .
- W domu twojego męża. Valentina. - Clary głos zabrzmiał tak stanowczo że Jocelyn  od razu otworzyła oczy.  Na początku spojrzała na Valentina i jego arogancki uśmieszek a potem na podobny wyraz twarzy jej syna Jonathana.
- Ja myślałam że ty nie żyjesz Jonathanie.- Jocelyn przeszył  jego wyraz twarzy trudny do odgadnięcia  taki jaki znała jak się urodził.
Jonathan złapał  kurczowo za rękę Clary i odpowiedział:
-Bardzo się ciesze że cię poznam, mam nadzieje że wstąpisz do kręgu tak jak Clary.- Mówiąc to poprawił sobie nogawki od spodni i oparł się o ścianę .
Jocelyn spojrzała sztywno na Clary:
-Musimy stąd iść  to są źli ludzie.- Jocelyn niemal płakała jak to mówiła. Valentine pociągnął Clary za sobą  niemal nie upadła ale ojciec ją podtrzymał.
-Clary nigdzie nie idzie!-Powiedział stanowczo.
-Dziękuje ojcze że mi pomagasz ale załatwię te sprawę sama.
Clary szybko podeszła do matki barykadując jej drzwi do wyjścia.
- Jeśli odejdziesz nie będzie odwrotu. Nie będę cie  znała. Nie dostaniesz drugiej szansy  nie obronimy cię. Ale jeżeli zostaniesz  doznasz wszystkiego czego nigdy nie miałaś.-Clary nie wiedziała  dlaczego to mówi może to dlatego że płynie w niej ojcu i bracie ta sama krew.
-Może i będę tego żałowała do końca życia  ale nie zostanę  z twoim  obślizgłym ojcem i tym czymś.-Wskazała na Jonathana.
-On nie jest tym czymś to mój  brat a twój syn i jest moim chłopakiem!-Krzyknęła głośno Clary.
Valentine i Jonathan patrzyli na nią  z  uznaniem.
Jocelyn popatrzyła z obrzydzeniem na Jonathana i powiedziała cicho do Valentina:
-Co ty zrobiłeś z moją córką.-Po czym wyszła bez słowa.
-Nienawidzę jej ! Jak ojcze mogłeś ją kochać.-Clary warknęła.
-Trochę zaufania do ojca niedługo tu wróci.-Odpowiedział bardzo spokojnie jak na sytuacje.
Clary weszła z Jonathanem do najbardziej  odizolowanego pomieszczenia z małym łóżkiem po środku.
Jestem twoim chłopakiem nie wiedziałem.-Powiedział do z nutą zadowolenia.
-A co miałam powiedzieć nienawidzę jej za to jak cie traktuje.
Jonathan zaczął zdejmować  Clary bluzkę  i stanik  a ona mu koszulkę i spodnie.
-Nie przejmuj się , jeśli nie chcesz nie musimy tego robić...
-Nie proszę zaczęła go całować.
Było niebiańsko czuła się jak biały anioł z czarnym aniołem. Zaczęli się obściskiwać czuli własne zapachy  to była niezapomniana noc . Clary czuła że nigdy go nie straci. Jak można takiego chłopaka nazywać potworem?  Był najlepszym chłopakiem jakiego w życiu widziała.
-Kocham cię.-Wyszeptała.
-Wiem  dlatego nigdy cie nie opuszczę.
Jonathan  położył   rękę na jej ramieniu i zasnął ale Clary przez tę noc wo gule nie zmrużyła oka nie mogła zapomnieć jego delikatnego dotyku.