-Przepraszam że wam przeszkadzam ale nie możemy tracić czasu znaleźli naszą kryjówkę a my musimy się rozprawić z Jocelyn.-Mówił to bardzo spokojnym tonem starając się na nich nie patrzeć w tej niezręcznej sytuacji.
-Clary weź to strój bojowy twojej matki.
-Dziękuje.-Clary nie mogła przestać myśleć o tym stroju, jej matka naprawdę kiedyś taki nosiła?
Valentine wyszedł Clary założyła strój i włożyła dwa serafickie noże.
-Pięknie wyglądasz.-Powiedział Jonathan
-Dzięki ty też dobrze wyglądasz.-Jonathan miał podobny strój.
Przecisnęli się na zewnątrz gdzie czekał na nich ojciec.
- Ojcze nie idziemy bez żadnego uzbrojenia ?.-Spytała Clary.
-Nie.Oni się tego spodziewają że będziemy mieli wojsko, a my ich zaskoczymy.
Droga nie była zbyt długa po godzinie znaleźli się w ciemnym lesie gdzie nieopodal stał Jace z resztą grupy. Clary zauważyła Jocelyn Luka i Simona. Co oni tu robili? Przecież byli normalnymi ludźmi.
-Znowu się spotykamy.-Rzucił złośliwe Jonathan.
-Nie cieszysz się?Ja na to długo czekałem.-Odparł z sarkazmem Jace.
Clary znowu go zobaczyła , Jacea jego spojrzenie było zwrócone ku niej i przyglądał jej się uważnie. Clary z zdenerwowania kurczowo złapała Jonathana za rękę co jak było widać spodobało mu się.
-Lucianie widać że nie tylko tobą wstrząsnęło zniknięcie Clary sprowadziłeś sobie nowego wilkołaka.-Valentine pogardliwie pokazał na Simona.
-Simon o co w tym chodzi!Krzyknęła Clary.
-Długa historia chciałem cię chronić a czułem że coś dziwnego się z tobą dzieję usłyszałem z plotek że Luke jest wilkołakiem nie wierzyłem w to ale to wszystko prawda. Poprosiłem go żeby mnie przemienił niechętnie to zrobił ale się zgodził.Zrobiłem to tylko dla ciebie.
-Nie zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania nadal jesteś taki głupi.-Valentine odchrząknął.
-Nie zamierzamy z wami walczyć potrzebujemy tylko jej.- wzkazał na Jocelyn.
-Nigdzie z tobą nie idę. Mogę prędzej umrzeć niż z tobą iść!Clary kochanie,masz jeszcze szanse zostań ze mną.-Mówiła to błagalnym tonem Jocelyn.
-Od momentu kiedy mnie zostawiłaś nie jesteś moją matką!-Clary serce biło jak kowadło widziała wyraz twarzy Jacea jego złote oczy.
-Wasz problem ostrzegam nie znajdziecie mojej litości.-Wyrecytował Valentine.
W tym momencie Jace przyłożył nóż do twarzy Valentina.
-Nigdzie się stąd nie ruszysz.-Powiedział przez zęby Jace
-Nie bądź tego taki pewien Jace Heronalde, mój syn jest doskonałym nocnym łowcą.
W ułamku sekundy Clary powaliła na ziemie Jacea.
-Jeśli coś mu kiedykolwiek zrobisz zabije cię!
- Widzę że tatuś nieźle cie szkoli.-Mrugnął do niej Jace. Clary posłała mu złośliwe spojrzenie.
Jace szepnął Clary do ucha:
-Musimy pogadać.
-Nie mamy o czym.-Clary przewróciła oczami.
-Nie wiesz co robisz twój ojciec to szaleniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz