Strony

niedziela, 17 kwietnia 2016

Zawsze przy mnie bądź

-Czego chcesz.-Warknęła Clary.
-Nie możesz ze mną porozmawiać do bardzo ważne.
-Proszę ojcze i Jonathanie zostawicie nas na chwile sami to bardzo ważne.
-Dobra ale jak coś ci zrobi wiesz jaki mam numer.-Odparł Jonathan
-To słucham.
-Clary nie widzisz co się z tobą stało ojciec tobą omotał a ty wykonujesz wszystkie jego zadania, on jest potworem.-Jace pierwszy raz odkąd Clary go poznała powiedział to oficjalnym tonem.
-Mój ojciec nie jest potworem!Kocham go  dzięki niemu moje życie stało się lepsze  i nie jestem zwykłą nudną szesnastolatką jestem kimś więcej.
-Co się z tobą stało? Naprawdę jesteś taka sama jak Jonathan i Valentine?
-Robią to co słuszne.
-Zamierzasz całe życie spełnić z Jonathanem ? Z bratem który nie umie  kochać tylko pożądać, on nie jest człowiekiem.
-Dla mnie jest człowiekiem kocha mnie wiem to!-Krzyknęła Clary.
Nagle poczuła że Jace ją przyciągnął do siebie . Clary chciała krzyczeć ale nie zrobiła tego. Kochała go  a on ją. Mówiła sobie:
-Ale co z Jonathanem jak on zareaguje?
Jace musnął lekko w usta Clary był bardzo delikatny. Szepnął jej do ucha:
-Kocham cię Clary i wiem że ty mnie też kochasz  nie musisz z nimi zostać choć ze mną do matki
 do przyjaciół.
Coś w Clary  pękło może nie potrafiła być tak silna jak jej brat lub ojciec nie będzie nigdy  tacy jak oni. Objęła Jacea najmocniej jak mogła i całowała go  chciała żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.
-Masz racje kocham cie. Cały czas o kimś myślałam i teraz wiem że to o tobie.

Nagle za drzewa wyskoczył Jonathan z lśniącym mieczem serafickim.
-Jak śmiesz ty nic nie warty  gnoju uwodzić moją siostrę.-Syknął Jonathan 
-Nie  wygrasz teraz ja jestem silniejszy  Clary dodaje mi siły.-Jace krzywo się uśmiechnął.
Clary dostała wyrzuty sumienia wiedziała  że kiedyś będzie musiała wybrać któregoś z ich dwóch a obu kochała tak samo.
-Dosyć tego Jonathanie nie miałeś mnie podsłuchiwać a ty Jace nie podpuszczaj go.
-Przepraszam Clary ale wiedziałam że ten pierdoła będzie chciała cie wykorzystać!
-Nie wykorzystał mnie , chciałam tego.
Jonathana zamurowało jego oczy poszarzały . Odparł  z niechęcią:
-Masz racje Clary wystarczy na przyszły raz nie puszcze cie nigdzie z nim.
Clary przewróciła oczami.
-Chodźmy już.
Clary szła  bez słowa z Jonathanem który wyraźnie udawał że jej nie widzi.
- Czemu mi to zrobiłaś  źle ci ze mną było?
Clary złapała Jonathana za pierś.
- To nie twoja wina to się stało tak niespodziewanie wybacz.
-Clary ja cię kocham zawsze ci wybaczę .
-Gdzie teraz idziemy?
- Będziemy wzywać demony, niezła zabawa co? -Jonathan lekko się zaśmiał.

piątek, 8 kwietnia 2016

Nigdy cie nie zostawię.

Clary z otwartymi ustami przyglądała się Jonathanowi  który właśnie się obudził i posłał jej  szeroki uśmiech. Do pokoju nagle wszedł Valentine:
-Przepraszam że wam przeszkadzam ale nie możemy tracić czasu znaleźli naszą kryjówkę a my musimy się rozprawić z Jocelyn.-Mówił to bardzo spokojnym tonem starając się na nich nie patrzeć w tej niezręcznej sytuacji.
-Clary weź to strój bojowy twojej matki.
-Dziękuje.-Clary nie mogła przestać myśleć o tym stroju, jej matka naprawdę kiedyś taki nosiła?
Valentine wyszedł Clary założyła strój i włożyła  dwa serafickie noże.
-Pięknie wyglądasz.-Powiedział Jonathan
-Dzięki ty też dobrze wyglądasz.-Jonathan miał podobny strój.
Przecisnęli się na zewnątrz gdzie czekał na nich ojciec.
- Ojcze nie idziemy  bez żadnego uzbrojenia ?.-Spytała Clary.
-Nie.Oni się tego spodziewają że będziemy mieli wojsko,  a my ich zaskoczymy.
Droga  nie była zbyt długa po godzinie znaleźli się w ciemnym lesie gdzie   nieopodal stał Jace z resztą grupy. Clary zauważyła Jocelyn  Luka i Simona. Co oni tu robili? Przecież byli normalnymi ludźmi.
-Znowu się spotykamy.-Rzucił złośliwe Jonathan.
-Nie cieszysz się?Ja na to długo czekałem.-Odparł z sarkazmem Jace.
Clary znowu go zobaczyła , Jacea jego spojrzenie było  zwrócone ku niej i przyglądał  jej się uważnie. Clary z zdenerwowania kurczowo złapała Jonathana za rękę co jak było widać spodobało mu się.
-Lucianie widać że  nie tylko tobą wstrząsnęło zniknięcie Clary  sprowadziłeś sobie nowego wilkołaka.-Valentine pogardliwie pokazał na Simona.
-Simon o co w tym chodzi!Krzyknęła Clary.
-Długa historia chciałem cię chronić a czułem że coś dziwnego się z tobą dzieję usłyszałem z plotek że Luke jest wilkołakiem nie wierzyłem w to ale to wszystko prawda. Poprosiłem  go żeby mnie przemienił niechętnie to zrobił ale się zgodził.Zrobiłem to tylko dla ciebie.
-Nie zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania nadal jesteś taki głupi.-Valentine odchrząknął.
-Nie zamierzamy z wami walczyć potrzebujemy tylko jej.- wzkazał  na Jocelyn.
-Nigdzie z tobą nie idę. Mogę prędzej umrzeć niż z tobą iść!Clary  kochanie,masz jeszcze szanse zostań ze mną.-Mówiła to błagalnym tonem Jocelyn.
-Od momentu kiedy mnie zostawiłaś nie jesteś moją matką!-Clary serce biło jak kowadło widziała wyraz twarzy Jacea jego złote oczy.
-Wasz problem ostrzegam  nie znajdziecie mojej litości.-Wyrecytował Valentine.
W tym momencie Jace przyłożył nóż do twarzy Valentina.
-Nigdzie się stąd nie ruszysz.-Powiedział przez zęby Jace
-Nie bądź tego taki pewien Jace Heronalde, mój syn jest doskonałym nocnym łowcą.
W ułamku  sekundy Clary powaliła na ziemie Jacea.
-Jeśli coś mu kiedykolwiek zrobisz zabije  cię!
- Widzę że tatuś nieźle cie szkoli.-Mrugnął do niej Jace. Clary posłała mu złośliwe spojrzenie.
Jace szepnął Clary do ucha: 
-Musimy pogadać.
-Nie mamy o czym.-Clary przewróciła oczami.
-Nie wiesz co robisz twój ojciec to szaleniec.
-Dobra czego chcesz?




poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Miłość sama cię dopadnie

Clarissa stała i przez dłuższą chwile nic nie mówiła . Nadal mocno trzymała za rękę Jonathana który patrzył na nią jak na anioła zresztą ona na  niego też. Nie mogła tego zrozumieć że tak bardzo kocha  swojego brata kiedy to się stało ?
Wreszcie przemówił donośnym głosem Valentine:
- A może chcesz porozmawiać  ze swoją matką właśnie podałem jej odtrutkę , mam nadzieję że zostanie z  nami. -Ostatnie słowa mocniej zaakcentował.
Clary zupełnie o niej zapomniała i już nie tęskniła coś w niej pękło.
-Dziękuje ci ojcze. - Nie wiedziała co ma zrobić więc przytuliła się do ojca .
Valentine przyciągnął Jonathana  do uścisku.
-Ty też powinieneś z nią porozmawiać Jonathanie.
Oczy Jonathana błysnęły.
Weszli do sypialni gdzie powoli wracała do siebie Jocelyn.
- Clary? Gdzie jesteśmy?-Spytała nieco jeszcze we śnie  matka .
- W domu twojego męża. Valentina. - Clary głos zabrzmiał tak stanowczo że Jocelyn  od razu otworzyła oczy.  Na początku spojrzała na Valentina i jego arogancki uśmieszek a potem na podobny wyraz twarzy jej syna Jonathana.
- Ja myślałam że ty nie żyjesz Jonathanie.- Jocelyn przeszył  jego wyraz twarzy trudny do odgadnięcia  taki jaki znała jak się urodził.
Jonathan złapał  kurczowo za rękę Clary i odpowiedział:
-Bardzo się ciesze że cię poznam, mam nadzieje że wstąpisz do kręgu tak jak Clary.- Mówiąc to poprawił sobie nogawki od spodni i oparł się o ścianę .
Jocelyn spojrzała sztywno na Clary:
-Musimy stąd iść  to są źli ludzie.- Jocelyn niemal płakała jak to mówiła. Valentine pociągnął Clary za sobą  niemal nie upadła ale ojciec ją podtrzymał.
-Clary nigdzie nie idzie!-Powiedział stanowczo.
-Dziękuje ojcze że mi pomagasz ale załatwię te sprawę sama.
Clary szybko podeszła do matki barykadując jej drzwi do wyjścia.
- Jeśli odejdziesz nie będzie odwrotu. Nie będę cie  znała. Nie dostaniesz drugiej szansy  nie obronimy cię. Ale jeżeli zostaniesz  doznasz wszystkiego czego nigdy nie miałaś.-Clary nie wiedziała  dlaczego to mówi może to dlatego że płynie w niej ojcu i bracie ta sama krew.
-Może i będę tego żałowała do końca życia  ale nie zostanę  z twoim  obślizgłym ojcem i tym czymś.-Wskazała na Jonathana.
-On nie jest tym czymś to mój  brat a twój syn i jest moim chłopakiem!-Krzyknęła głośno Clary.
Valentine i Jonathan patrzyli na nią  z  uznaniem.
Jocelyn popatrzyła z obrzydzeniem na Jonathana i powiedziała cicho do Valentina:
-Co ty zrobiłeś z moją córką.-Po czym wyszła bez słowa.
-Nienawidzę jej ! Jak ojcze mogłeś ją kochać.-Clary warknęła.
-Trochę zaufania do ojca niedługo tu wróci.-Odpowiedział bardzo spokojnie jak na sytuacje.
Clary weszła z Jonathanem do najbardziej  odizolowanego pomieszczenia z małym łóżkiem po środku.
Jestem twoim chłopakiem nie wiedziałem.-Powiedział do z nutą zadowolenia.
-A co miałam powiedzieć nienawidzę jej za to jak cie traktuje.
Jonathan zaczął zdejmować  Clary bluzkę  i stanik  a ona mu koszulkę i spodnie.
-Nie przejmuj się , jeśli nie chcesz nie musimy tego robić...
-Nie proszę zaczęła go całować.
Było niebiańsko czuła się jak biały anioł z czarnym aniołem. Zaczęli się obściskiwać czuli własne zapachy  to była niezapomniana noc . Clary czuła że nigdy go nie straci. Jak można takiego chłopaka nazywać potworem?  Był najlepszym chłopakiem jakiego w życiu widziała.
-Kocham cię.-Wyszeptała.
-Wiem  dlatego nigdy cie nie opuszczę.
Jonathan  położył   rękę na jej ramieniu i zasnął ale Clary przez tę noc wo gule nie zmrużyła oka nie mogła zapomnieć jego delikatnego dotyku.




poniedziałek, 28 marca 2016

Miłość sprawia że każdy z nas staje się Aniołem.

Razem z Jacem Clary poszła do małego  parku  w którym prawie nie było ludzi.
-Cieszę się że ze mną tu przyszłaś.-Powiedział  Jace
Clary uśmiechnęła się i odpowiedziała:
-Też się bardzo ciesze przynajmniej na chwilę odpocznę od codziennego zabiegania.
-Opowiedz mi coś  o sobie o swoim życiu dzieciństwie.
Clary wiedziała o co  chodziło Jaceowi  nie wiedziała jak ma się wykręcić z tej trudnej odpowiedzi więc postanowiła nie mówić całej prawdy.
- To tak mieszkam sama z matką Jocelyn chodzę do szkoły, no wiesz takie rzeczy jakie robią  normalne nastolatki. Mówiąc to starała się nie patrzeć Jaceowi w oczy.
-A co z Valentinem i z Jonathanem?.-Spytał z podejrzliwym wyrazem na twarzy Jace.
Teko już było za wiele  musiała coś wymyślić i to szybko.
-Valentine kto to wo gule jest? I czemu tak się dopytujesz o moim  życiu?-Teraz Clary głęboko patrzyła na oczy kolegi. Było w nich  coś anielskiego świeciły się na kolor złoty.
Po kilku minutach ciszy z uśmieszkiem na twarzy odpowiedział:
-Wypytuje tylko te dziewczyny na których mi zależy.
Clary poczerwieniała  nie wiedziała co ma powiedzieć. Chyba stłumiła podejrzenia Jeca.
Później rozmowa potoczyła się sama nie mogli przestać rozmawiać. Dopiero jak zobaczyli że wybiła ósma leniwym krokiem zaczęli iść do instytutu.
-Dziękuje ci za ten mile spełniony dzień.-Powiedziała Clary
-Nie to ja ci dziękuje.
Kiedy weszli czekał już na nich z  osępiałą miną Jonathan.
Jak weszli do pokoju  zaczęli rozmowę.
- Znalazłeś kielich ?-Spytała łagodnie Clary
-Oczywiście że tak , ale teraz nie o tym widziałem jak na niego patrzysz!
-Na kogo?
-Nie udawaj na Jaca!
-Patrze na niego normalnie!
Mówiąc to poczuła jakby wypierała się prawdy ale bała się reakcji Jonathana który  i tak był już wściekły.
-Clary musimy się śpieszyć za nim zorientują się że kielicha  nie ma.
Jonathan poprowadził ją do miejsca gdzie  znajdował się kielich była to stara biblioteka.
Pośrodku stał kielich w gablocie.
-Jak my to otworzymy wszyscy usłyszą .
- Byś tego nie zbiła bo jak toś jest bardzo blisko tego lub nawet dotknie od razu włączany jest alarm, musisz narysować runę żeby  otworzyć to bez żadnego wysiłku.
Clarissa wyjęła zręcznie stelle  i zaczęła rysować. Znaki same w głowie zaczęły wiązać linie.
-Gotowe .-Powiedziała najciszej jak to możliwe. 
Po chwili szkło zniknęło a kielich stał obok nich.
Clary ostrożnie  schowała go do torby. Już zaczęli iść kiedy do pokoju wszedł Jace Izabelle i Alec
-Myśleliście że tak szybko wam pójdzie , Clarisso  oddaj  kielich a obiecuje nie stanie ci się krzywda.
W jego oczach malowało się niedowierzanie  i zarazem wściekłość.
Clary  cicho wydukała:
-Przepraszam,przepraszam.
On tylko na nią spojrzał
-Nie stanie jej się krzywda ponieważ jest ze mną.-Powiedział ze złością Jonathan po czym rzucił się na Jaca.
Clary nigdy nie widziała go w takim stanie jego oczy płonęły wydawał się  znacznie sprawniejszy od przeciwników. Niemożliwe. Isabelle i Alecem rzucił jak lalkami z Jacem jeszcze walczył.
-To za Clary a to za...
Nie dokończył ponieważ Clary krzyknęła:
-Jonathan zostaw go wystarczy!
-Robię to tylko dla ciebie , to ścierwo powinno zginąć!
Szybko złapał Clary za rękę i wyskoczyli przez okno.
Byli już bezpieczni Clary pogrążona w  rozmyśleniach myślała o Jasie  i o Jonathanie o jego postawie musiała go o to spytać. Nawet nie zauważyła że nadal trzyma mocno Jonathana za rękę.
-Byłeś 100 razy lepszy od nich jak to zrobiłeś?-Spytała zdumiona 
- To przez to że mam w sobie krew demona , to prawda jest na wpół demonem. Nasz ojciec robił na  mnie eksperymenty i w wyniku nich jestem szybszy silniejszy od  normalnych nocnych łowców , ty też posiadasz podobny dar. Myślisz że dlaczego tworzysz nowe runy? 
-To straszne Valentine na nas eksperymentował!
- Na początku też tak twierdziłem ale później zauważyłem że zrobił to dla naszego dobra.
-Przynajmniej taką  pamiątkę odziedziczymy po ojcu.-Mówiąc to cicho się zaśmiała.
Nagle ich ciała zetknęły się zaczęli się całować nie obchodziło  ich to że są rodzeństwem  miłości nie można się wypierać. Czuli własne bicia serc i oddechy nie czuli się tak nigdy, tak jakby na chwile znaleźli się w niebie i to była prawda.
Weszli do siedziby ojca nadal przytuleni nie obchodziło ich co powie o nich ojciec.
-Gratulacje moje dzieci jestem z was dumny!-Powiedział nieco szczęśliwy Valentine.
Clary podała ojcu kielich.
-Widzę że dużo sie wydarzyło w czasie waszej misji.-Rzucił spojrzenie na Jonathana i Clary.
-Miłość uskrzydla i sprawia że każdy z nas staje się Aniołem.-Powiedziała to Clary patrząc się uważnie na Jonathana.
Zauważyła w jego oczach radość.
-Dobrze mówisz tak samo miałem z Jocelyn.

Zapadła cisza.







sobota, 26 marca 2016

Podejrzani goście

Jace zapukał do  drzwi dużego budynku z napisem :
Czarownik Magnus Bene 
Drzwi otworzyły się.
-Witaj w czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy informacji na temat pewnej osoby-Odpowiedział odważnie Jace
- Nie robię tego zazwyczaj dla nocnych łowców ale zrobię wyjątek.-Mówiąc do mrugnął do Aleca.
Alec się zarumienił  Jace z uśmiechem na twarzy patrzył na  towarzysza.
-A więc czego potrzebujecie ?
-Informacji na temat Clary Fray. Powiedziała Isabelle
- Jej prawdziwe nazwisko to Morgenstern  jest córką Valentina i  Jocelyn ,ale wątpię czy go znała lub nawet o nim wiedziała  zginął razem z jej bratem Jonathanem.
-Bardzo dziwne  bo do instytutu  przyjechała z Jonathanem.
- Według plotek wcale nie zginęli  i ktoś ich  niby widział, ale to już sprawa do rozwiązania dla was więcej wam nie pomogę.
-Dziękujemy za pomoc Magnusie.-Tym razem odezwał się niepewnie Alec
                                 *
Clary nadal   leżała blisko Jonathana .  Uświadomiła sobie że Jonathan się jej podoba.
-Clarisso musimy działać szybko  niedługo ta cała banda dowie się kim jesteśmy i jakie są nasze zamiary. Czym prędzej muszę znaleźć w instytucie kielich , do wieczora powinienem zdążyć a ty staraj  się w tym czasie odciągnąć ich od tego miejsca.
Clary tylko potrząsnęła głową.
W tym momencie wszedł do pokoju Jace 
-Jak miło cie znowu widzieć -Zmusił się do tego gestu Jonathan. Jace krzywo się uśmiechnął.
-Chciałem was zaprosić na wspólny spacer.-Mówiąc to niedbale poprawiał swoje lśniące blond włosy. Clarissa pomyślała że jest równie przystojny jak jej brat.
-Ja chętnie pójdę.-Odpowiedziała szybko Clary
- A ty Jonathanie?
-Muszę załatwić jeszcze kilka spraw.
-To czekam na ciebie Clary na dole.
Jonathan szepnął Clary do ucha:
-Będę   się niecierpliwił , w tym czasie znajdę kielich.


piątek, 18 marca 2016

nowe życie

Jonathan wypowiedział słowa dzięki którym wszedł do instytutu. za drzwiami czekała na nich 3 młodych ludzi.
-Witajcie w instytucie, dawno nie mieliśmy gości  nazywam się Jace a to moi przyjaciele Izabelle i Alec a wy kim jesteście ? Jace wyglądał jak anioł pomyślała Clary  miał długie blond włosy smukłą sylwetkę i niebieskie oczy , jego chód wydawał się nieco arogancki.
-Nazywam się Jonathan a to moja siostra Clary  jesteśmy podróżnikami z daleka przenocujemy tu na kilka nocy.-Odpowiedział z gracją brat.
Izabelle i Alec zaczęli szeptać coś między sobą  Clary zauważyła że są bardzo podobni do siebie to samo spojrzenie i te gęste czarne włosy.
Jace cały czas przyglądał się Clary.
-No dobra , zaprowadzę was do waszych pokoi -Powiedział Jace i oparł się ścianę.
W pokoju było  zimno  i jakoś szaro. Clary cały czas myślała o swojej matce , Jonathanie i ojcu którego wcześniej nie znała. Zdała sobie sprawę że to już nigdy nie wróci. Z rozmyśleń  rozbudziło ją  pukanie to okna. Za oknem zobaczyła Simona.
- Co ty tutaj robisz nie powinieneś mnie śledzić! Warknęła
-Clary martwiłem się o ciebie że coś ci się stanie .
-Nic mi nie jest, ale dziękuje za troskę-Szybko dodała
-Kim był ten chłopak z którym szłaś? -Spytał Simon
-Simon.... Ja nie mogę...
Do pokoju wszedł Jonathan który usłyszał rozmowę.
-Nie twój interes kim jestem i lepiej stąd idź- Powiedział to groźnym tonem
Simon przesłał Clary  zdziwione spojrzenie po czym poszedł.
-Dziękuje  bez ciebie pewnie bym się wydała , wiesz jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego że  mam brata-Ostatnie słowo Clary wypowiedziała  bardzo cicho
-Drobiazg , pamiętaj zawsze jak będą cie wypytywać zmieniaj temat nie ufaj nikomu oprócz mnie i naszemu ojcu.-Odpowiedział jak zawsze niedbale Jonathan . Jego oczy się paliły od sierotka  jego oczy nie przypominały niczym ludzkich były takie inne. Bez zastanowienia Jonathan przytulił siostrę a ta odwzajemniła jego gest . Czuła się tak jakby odzyskała to czego nigdy nie miała.
                                          *
-Nie ufam im są jacyś dziwni-Powiedziała niemal  krzycząc Izabelle.
-Bez przesady to zwykli nocni łowcy - Zaśmiał się Jace nie zmieniając  aroganckiej postawy.
-Choć przyznam że coś nieludzkiego jest w Jonathanie tak jakby nie był człowiekiem tylko kimś innym-Dodał.
-No właśnie a może to słudzy Valentina , dostaliśmy wiadomość z Idrysu że powrócił -Powiedział Alec.
-To jest mało prawdopodobne ale na pewno czegoś szukają nie bez powodu akurat tu przyjechali - Powiedział już bardziej poważnym tonem Jace.

wtorek, 8 marca 2016

Plan


 Jonathan zaprowadził Clary  to dużego ciemnego pomieszczenia które miało być salą treningową,  cały budynek był stary ,dużo pajęczyn gdzie nie gdzie   nie wypaliły się jeszcze żarówki. Jonathan nie mógł nic poradzić na to że myślał  o  Clary nigdy do nikogo tego nie czuł .
-Ale przecież to moja siostra!-Kłócił się z myślami chłopak. 
Clary zauważyła że Jonathan cały  czas się na nią patrzył.
Nagle do pomieszczenia wszedł Valentine.
-Clary przytulne miejsce nie praw darz ? - Valentine powiedział cicho pod nosem
-Łap  to jest podstawowa rzecz każdego Neflim Stella.
Kiedy Clary złapała do ręki przedmiot poczuła ciepło które 
sprawiło że czuła się raźniej.
-Narysuj jakąś runę!
-Ale nie znam żadnych run. -Powiedziała cicho Clary.
-Znasz! musisz wejść w głąb siebie Clarisso . -Odpowiedział stanowczo Valentine
Jonathan z ojcem zaczęli uważnie przyglądać się Clary.
Pomyślała o matce i o tym  jak bardzo by chciała przy niej być
i ją chronić powiedziała w myślach:
-Narysuję runę ochrony!
Zaczęła rysować, obrazy same nachodziły jej do głowy
dotyk Stelli był przyjemny na początku mrowiący ale później czuła tylko ciepło emitujące od niego.
-Gotowe 
Jonathan skrzywił się  ponieważ nie widział nigdy takiej runy.
-Przecież taka runa nie istnieje! Zawołał ze zdumienia 
-Clary posiada dar tworzenia nowych run . -Powiedział zadowolony Valentine.
-Żeby wykonać waszą misje potrzebujecie broni ,schowajcie ją tak żeby nikt jej nie zobaczył!
-A co właściwie mamy zrobić? spytała się Clary
- Macie zdobyć dla mnie Kielich Anioła  Jonathan wie jak wygląda i najważniejsze  nie mówcie prawdziwych zamiarów waszej podróży.
Valentine podał zręcznie dwa noże serafickie które lśniły  w blasku księżyca
-A  co z Jocelyn ojcze?
-Zostanie Wybudzona po waszej misji. Zamierzam odbudować
krąg.
- Jonathanie pojedźcie z Clary do instytutu.
-Ze mną nic jej się nie stanie! 
Clary popatrzała na Jonathana i zobaczyła jaki  jest naprawdę pod stanowczą maską miły, opiekuńczy .
Stanęli przed instytutem. Clary czuła że ktoś ich śledzi.