Strony

poniedziałek, 7 marca 2016

Droga Ojca

Clary z Simonem w tym samym czasie była w centrum handlowym.
-Czasami zastanawiam się czemu moja matka tak rzadko mówi o moim ojcu  właściwie nic o nim nie wiem tylko tyle że umarł jak miałam 2 lata żadnego zdjęcia nic! -Westchnęła Clary
-Czasami tak to jest że ludzie chcą zapomnieć  o danej osobie żeby  nie mięć więcej wspomnień zaczynają nowy etap życia , może tak właśnie jest z twoją mamą?
Rozmowę przerwał im esemes.
-To Luke ciekawe co się stało?
NIE PRZYJEŻDŻAJ DO DOMU CZEKAJ NA MNIE ZOSTAŃ Z SIMONEM!
-Dziwne.
-Coś się stało Clary? zbladłaś.
-Dostałam esemesa od Luka żebym nie przyjeżdżała do domu bo coś się stało ale ja muszę tam pojechać martwię się !
-Może pojechać z tobą w dwoje zawsze raźniej?
-Nie sama to załatwię ale od razu do ciebie zadzwonię i powiem co się stało.
Weszła na klatkę schodową ostrożnie przekręcając klamkę od drzwi do domu w kuchni był straszny dym który  dusił Clary i zarazem usypiał
-Mamo! Mamo! Gdzie jesteś?-Nikt nie odpowiadał.
Jocelyn nigdzie nie było ani śladu  zobaczyła tylko komórkę z napisem
Wiedziałem że przyjdziesz masz to we krwi! Spotkajmy się na East River czekam.
W umyśle Clary rozbrzmiewał napis MASZ TO WE KRWI! Nie wiedziała co to ma znaczyć czy jakiś żart czy co?
Podenerwowana wyszła z domu kierując się na East River.
W oddali zobaczyła 2 postacie zbliżające się ku niej .
Pierwsza postać to był wysoki mężczyzna lat około 40  jego oczy były przenikliwe a włosy białe .Przez chwilę  nie mogła w to  uwierzyć ale był bardzo podobny do niej . Drugi mężczyzna wyglądał bardziej na chłopaka w jej wieku lecz był bardzo podobny do dorosłego faceta, pomyślała że jest jego synem .
-Nazywasz się Clary? -Krzywo uśmiechnął się wysoki  mężczyzna
-Tak! Co zrobiliście z moją mamą! Zostawcie ją-Krzyknęła 
-Spokojnie Clarisso już niedługo nie będziesz miała takiego tonu.
-O co ci chodzi?
-Mów mi Valentine, a inaczej ojcze a to jest twój brat Jonathan .
Clary drgnęła przecież nie ma ojca!
Spokojne spojrzenie Valentina spłynęło po niej z ciarkami .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz